SZATANIRRO
Pierwsze wrażenie
Pierwsze
wrażenie nie będzie do końca pierwsze, bo na twojego bloga
wchodziłam już dawno, kiedy dodawałam go do spisu. Faktem jest,
że wtedy zwróciłam uwagę bardziej na długaśny tytuł, niż
adres bloga, jedno jest pewne – zostaje w pamięci. Oprócz tego,
że nie zdradza za wiele, nie jest „poetycki”, to całkiem dobra,
chwytliwa nazwa, zwłaszcza jak na zbiór kilku opowiadań. Właściwie
to nie mam tutaj się czego przyczepić.
Szablon
jest przyjemny, w jasnych kolorach, nie przesuwa się w dół razem
ze stroną. Być może mam pewne zastrzeżenie – mianowicie chodzi
o zamek, który daje mi do myślenia, że to jakieś opowiadanie o
Hogwarcie, ale wchodząc w podstrony szybko wywnioskowałam, że to
fałszywy trop. To tylko mały zgrzyt, ale tyle jest w Internecie
różnych szabloniarni i możliwości zamówienia indywidualnego
szablonu, że warto z nich korzystać.
Krótko
i zwięźle – nic mi tutaj bardzo nie przeszkadza, patrzy się
przyjemnie na stronę, która jest zwięźle zagospodarowana, na
pierwszy rzut oka nie widzę zbędnej ilości dodatków –
fajerwerków nie ma, to prawda (jako że mój gust estetyczny jest
wybredny, musiałam to napisać, co nie znaczy, że powinnaś coś
zmieniać), ale jest elegancko i ze smakiem. Dlatego nie będę mieć
wyrzutów sumienia za taką liczbę punktów.
8/10
pkt
Wygląd bloga
Wygląd
szablonowy – tak bym go nazwała i bynajmniej nie chodzi o szablon
(heehe, taki suchy żart, bo jestem w dziwnie nieprofesjonalnym
nastroju na pisanie oceny). To znaczy, w katalogu wygląda ładnie,
na blogu prezentuje się elegancko, nic niepotrzebnie nie wystaje,
nie kłuje w oczy, nie przesuwa się i nie tworzy piekła dla
perfekcjonisty. Ot, dobrze wykonany szablon. Jednak mi nigdy
to nie wystarczało przy tworzeniu jakichkolwiek wyglądów, a mam
ich za sobą dużo – gorszych i lepszych, przyznam szczerze. Tak
naprawdę zaserwowałaś standardowy wygląd bloga, bez czegoś specjalnego i przykuwającego uwagę. Nie ma tutaj wiele, co zapamiętałabym z
dziesięciu odwiedzonych linków ze spisu, nie mam pojęcia czy
wybrałabym akurat tego bloga, gdybym szukała lektury na wieczór. Pojawia się
pytanie, czy nie lepiej poszukać czegoś „specjalniejszego”,
bardziej oryginalnego – a może tylko ja tak uważam, bo
nienawidzę, kiedy wygląd mojego bloga niczym wielkim się nie
odznacza. Blogspot ma naprawdę nieograniczone możliwości tworzenia
wyglądu dla bloga, trzeba tylko spędzić nad tym kupę czasu. A
jeśli się nie potrafi – można przeszukać dużo stron, które
oferują ciekawe rozwiązania dla blogów z opowiadaniami.
Muszę
tutaj wspomnieć o tym Hogwarcie na zdjęciu, chociaż napomknęłam
o nim wcześniej. To tak naprawdę jedna z niewielu rzeczy, która ma
podstawy, żeby przeszkadzać potencjalnemu czytelnikowi. Kolejna to
zdjęcia w rozdziałach – nie rozumiem, dlaczego je tam
umieszczasz, choć zapewne masz jakiś powód. Dodatkowa grafika,
kolorystycznie nie pasująca do całości jakoś mnie
rozprasza, burzy nastrój wyglądu.
Wspominałam
już chyba, że nie lubię szablonów, które „stoją w miejscu”,
zwłaszcza kiedy umieszcza się je na blogach z opowiadaniem. To
jednak na ocenę nie wpłynie, bo każdy ma swój gust, ale nadmienię
po cichu, że nie wybrałabym tego wyglądu do Twoich opowiadań.
Niemniej kolorystyka jest jasna, wszystko utrzymałaś w konsekwencji
wybranej gamy barw (poza dodatkowymi zdjęciami przy rozdziałach,
rzecz jasna), czcionka jest widoczna i oczy nie bolą od długiego
czytania, a to wydaje mi się być najważniejsze.
12/15
pkt
Treść bloga
Prawda jest taka i
zaznaczam to na samym początku (bo nie mam pojęcia w jakim tonie wyjdzie mi dalsza część tej oceny), że twoje opowiadanie mnie
momentami irytowało i wkurzało, ale naraz nie mogłam się od niego
oderwać. Pełne sprzeczności, zupełnie niezrozumiała
dla mnie sprawa, ale postaram się rozwinąć tę myśl za moment i
może zrozumiesz, o co mi chodzi i dowiesz się jak sprawić, żeby pozostał
tylko drugi wymieniony przeze mnie aspekt.
- fabuła/posty
Wybrałam opowiadanie
nazwane „Kochana Łajza” - trafiło na niego zupełnie
przez przypadek. Nie mogłam sobie pozwolić na czytanie wszystkich
ze względów głównie czasowych. Chętnie podkreślę, że ocena
pojawia się tak długo po poprzedniej przez wzgląd na to, że
wybrałam dużą ilość rozdziałów do przeczytania. Na wielkie
szczęście wszystkie rozdziały, opowiadania, dodatki do każdego
opowiadania są poukładane i łatwo wszystko znaleźć. Gdyby tak
nie było, z pewnością jadowicie bym ci to wypominała, bo
najważniejsza - zaraz po treści - jest łatwość przemieszczania się
po blogu i znajdowania tego, czego akurat się szuka.
Pierwsze rozdziały są krótkie, ale już one stawiają mnie w niewygodnej pozycji, że
nie wiem czy chcę czytać dalej czy raczej czytanie już zakończyć.
Fabuła jest, przede wszystkim, bardzo nieskomplikowana. Ot, nastawiłam się na romans, to miało
być takie przyjemne i lekkie opowiadanie do przeczytania po ciężkim
dniu. Nie powinnam się zawieść, bo właściwie to jest to tylko romans, oprócz niego w połączeniu z
kłótniami, odrzuceniem, nieodwzajemnieniem nic się tam więcej nie dzieje. I
tutaj dotarłam do pierwszego kamienia milowego.
Tak naprawdę
sprowadzasz całą fabułę i wszystkich bohaterów do jednego –
miłości. Od miłości rozchodzą się wszystkie drogi fabularne w opowiadaniu, powstają wszystkie problemy, od
nieodwzajemnionego uczucia negatywne emocje, a jak ktoś
jest szczęśliwy – to tylko z powodu miłości. I wkurzało mnie to
notorycznie, bo za bardzo się na tym skupiałaś, zupełnie
pomijając inne ważne aspekty życia, jak przyjaźń czy rodzina
chociażby, albo wspominałaś o nich bardzo pobieżnie. I przez to
opowiadanie, które z założenia miało być romansem i
miało być lekkie stało się uciążliwe. Łatwo było przejrzeć,
jak skończy się większość zaistniałych wątków, a fabuła,
przynajmniej w tych rozdziałach, które przeczytałam, ograniczała
się w schemacie – wpadanie na siebie przez przypadek – nienawiść
głównych bohaterów, ostra wymiana zdań – on zakochany, ale tego
nie pokaże bo jest zbyt dumny, ona go nienawidzi od samego
pierwszego spotkania. Chyba rozumiesz, że nie jest to nic
porywającego. Nie mam wiele przeciwko schematom, można je używać
w opowiadaniach i wiem że ciężko się od nich uwolnić, ale zaczynają przeszkadzać w momencie, kiedy
wszystko jest na ich oparte – od nienawiści do miłości, każda relacja i akcja.
Muszę chyba zwrócić
Ci nieco honoru, bo przypomniałam sobie teraz, że faktycznie
wspominałaś o matce głównego bohatera pod sam koniec opowiadania.
Niestety ta relacja matka-syn została wykorzystana jedynie do tego,
żeby znów zmusić bohaterów, żeby byli ze sobą, udawali
małżeństwo, żeby coś się między nimi działo. Dla mnie takie
akcje są zbyt przewidywalne i płytkie, to tanie chwyty
pisarskie, jakkolwiek okrutnie to zabrzmi. Zamiast pogłowić się
trochę jak można urozmaicać relacje, spłacałaś je do maksimum.
Zamiast wymyślić drobne akcje na przybliżenie/oddalenie od siebie
bohaterów, oni najpierw się upijali, później nieświadomy niczego
Luke położył się na niej, później taksówka, zazdrość o
sąsiada... I tutaj docieramy do kolejnego ważnego punktu w fabule
całości.
Sąsiad, czyli Tom
Hiddleston. To zupełnie odjęło sprawie jakiegokolwiek realizmu.
Wątpię, że aktor takiej sławy mieszkałby w zwykłej kamienicy, a
przynajmniej że ta kamienica nie byłaby wiecznie obstawiona
fotoreporterami. Przedstawiłaś go trochę jak „zwykłego”
obywatela i powiem tyle, że to też odjęło mi przyjemność
czytania.
Niefortunne zbiegi
okoliczności, które nie mogłyby zdarzyć się w normalnym życiu –
trzy razy spotkać tego samego faceta, całować się z nim przez sen
(sic! - ta scena sprawiła, że musiałam przestać czytać, nie
wyobrażam sobie żeby ktoś mógł spać tak mocno, żeby namiętnie
całować się z obcym w samolocie i się nie budzić), a na koniec – zamieszkać z
nim w jednej kamienicy. A, nie na koniec, bo z tego co zrozumiałam
najlepsza przyjaciółka Klaudii umawia się z jego bratem. To
wszystko sprawiło, że zupełnie zabrakło mi odczucia realizmu w
opowiadaniu. Wiele spraw i akcji pociągnęłabym inaczej.
Niepotrzebnie po każdym
fragmencie opowiadania, który oddzielasz od kolejnego tłumaczysz
czytelnikowi jak idiocie, że wszystko co się stało lub stanie
będzie miało określone skutki. Masz takie przyzwyczajenie albo
robisz to specjalnie, że stało się jedno, ale w ostatnim zdaniu
dodajesz, że wcale tak nie będzie, bo wszystko może się zmienić.
Zamiast pisać co stanie się w przyszłości, po prostu... Tą
przyszłość opisz. Takie zakończenia być może motywują do
dalszego czytania, ale nie dojrzałego czytelnika, który ostatecznie
nie chce mieć wszystkiego na tacy i który chce odkrywać historię
wraz z jej biegiem, a nie kilka kroków naprzód. W dodatku takie wstawki zawsze
kończysz wielokropkiem i to bardzo utrudnia odbiór. A mnie na
dodatek niemiłosiernie przeszkadza wizualnie. O nieszczęsnym
wielokropku jeszcze będę się wypowiadać, tu tylko zaznaczam, że
taki problem istnieje.
Momentami fabuła jest
naciągana nie do zniesienia i są to fragmenty opowiadania, przez
które nie miałam ochoty czytać dalej. Tanie chwyty, powtarzalne z
opowiadania na opowiadanie, często zbyt absurdalne, żeby w nie
uwierzyć. Ale później przychodziła myśl, że jednak chcę czytać
dalej i teraz mam problem z odnalezieniem powodu, dlaczego ona się
pojawiała. Nie wiem, czy to zasługa twojego stylu pisania, czy może
jakiejś dawki przyjemności i odmóżdżenia, które serwujesz
czytelnikowi. Mimo wszystkiego co mnie irytowało podczas czytania,
wróciłabym do tego opowiadania, żeby je dokończyć, chętnie też
zajrzałabym do innych. Dziwnie czuję się ze świadomością jak
absurdalnie to brzmi, ale nie potrafię trafniej ująć tego w słowa.
9/15 pkt
- kreowanie bohaterów
Przechodzimy do punktu,
w którym mam dużo do napisania. Bohaterów nie ma dużo, dwie
pierwszoplanowe postacie – męska i damska oraz drugoplanowe –
ich przyjaciele, rodzina i sławny aktor. W zwyczaju mam zaczynać od
bohaterów najważniejszych, na pierwszy ogień wrzucam więc
Klaudię.
Od początku, od samego
prologu czułam, że jest to postać kontrowersyjna, która nie
wszystkim może przypaść do gustu. Głośna, wybuchowa, zwariowana
– jak dla mnie za bardzo. To przypominało mi groteskę albo
karykaturę bardziej niż zwyczajnego człowieka. Potrafiła obrażać
się na swoją przyjaciółkę o zupełną bzdurę i w takich
momentach, kiedy robiła problem naprawdę z powietrza nie dało się
jej lubić. Obrażona panna, ot, nie główna, solidnie wykreowana bohaterka. Zbyt
często i zbyt chaotycznie zmieniałaś jej uczucia, przez co nie
miałam wcale wrażenia, że taka osoba mogłaby naprawdę istnieć.
Może to kwestia tego, że za mało skupiałaś się na opisach
emocji i momentami ważniejsze było to, co Klaudia aktualnie robi i
myśli niż to, co naprawdę czuje. Kompletne uczuciowo-emocjonalne
science fiction to była przeprowadzka od jednej przyjaciółki do
drugiej. Zgodziła się tak bez słowa, bez niczego, bez informacji,
ustalenia czegokolwiek z Mayą... Zupełnie bez sensu. I nie skupiasz
się na innych aspektach Klaudii jako człowieka tak mocno, jak na
jej miłości, której sobie nie uświadamia i zafascynowania
aktorem. To właściwie tylko na tej płaszczyźnie dane mi było ją
poznać.
Myślałam, że w
zestawieniu z taką odważną w kreowaniu bohaterką postać męska –
Luke, wypadnie zdecydowanie lepiej. Tak jednak nie jest. Młody,
wnioskuję też że bogaty i inteligentny mężczyzna traci głowę
dla podlotka po studiach zaledwie po jednym pocałunku i od początku
wiadomo, że chce ją uwieść. Na płaszczyźnie tego bohatera nie
ma nic więcej, a nawet jeśli próbowałaś coś tam zamieścić, to
zostało to zupełnie stłamszone przez romantyczne uczucie.
Mimo wszystko nie
tworzysz z tych postaci kompletnych ideałów i to się ceni. Nie
mówię już o tym, że ich nastroje się zmieniają jak pogoda w
marcu i bardziej przypominają momentami zbuntowanych nastolatków,
którzy nie wiedzą nadal czego chcą od życia niż dorosłych,
ustatkowanych ludzi, ale po prostu nie czuć tego, że postacie są
idealizowane.
Na dalszym planie jest
Tom, postać bardziej tajemnicza, ale równie płaska co dwie
wcześniejsze. Może akurat trafiłam na rozdziały, w których nie
było go wiele, ale jeśli się pojawia, to głównie w tle lub w
myślach Klaudii (czy też kiedy jest wspominana zazdrość Luka).
Reszta bohaterów to
raczej szare tło, przyćmieni zostali relacją pomiędzy dwoma
bohaterami pierwszoplanowymi. A szkoda, bo Zack chociażby od razu
przypadł mi do gustu, podobnie jak jego żona. Tutaj jednak jeszcze
nadmienię, że ich relacja ociera się o cukierkową i przez to
bardzo nierealną. Oni są na drugim planie, ale jednak ich wieczne
przekomarzanie się, „kochanie, skarbie” i motywy, w których
pokazujesz im razem sprawiają, że w moich oczach daleko im do
realnego związku. No chyba, że udają i napisałaś to specjalnie w
taki sposób, ale wątpię.
3/10 pkt
- świat przedstawiony
Londyn. Nie miałam
jednak klarownego poczucia gdzie jestem czytając to opowiadanie.
Ciągle przewijały się mieszkania, lotnisko, knajpa, taksówka,
kamienica. Niby niewiele, ale dużo nie oczekuje się od romansów
obyczajowych. Myślę jednak, że to co przedstawiłaś to nie było
wszystko. Brakowało mi miejscami opisów świata, nie tylko
czynności, na których skupiona była Klaudia. Ogólnie wiadomo,
gdzie się znajdujemy, ale tak naprawdę znalazłam niewiele na temat
wystroju, kolorystyki czy chociaż nastroju danych pomieszczeń albo
mieszkania, w którym mieszkają dziewczyny. O ile pamięć mnie nie
myli wspominałaś o nowoczesności i to... Tak naprawdę tyle.
Chociaż opisów
zamieszczałaś niewiele, to nie miałam wrażenia, że bohaterowie
zawieszeni są w próżni, tylko naprawdę chodzą normalnie ulicami,
latają samolotem, jadą taksówką. Także czasem brakowało
przedstawienia świata, ale nie odczuwałam tego braku tragicznie
podczas czytania.
7/10 pkt
- dialogi
W dialogach pierwsze, co
przychodzi mi na myśl, to przesadne nadużywanie słów jaki
„Pijawka” czy „Łajza”. Tak jakbyś bardzo chciała
podkreślić to, jak zwracają się do siebie bohaterowie, ale
wychodzi w ostatecznym rachunku bardzo mało subtelnie i w końcu się nudzi czytelnikowi.
Na ogół zapisujesz dialogi poprawnie, choć czasem zdarza Ci się
zrobić błąd i nie wiem czy to wynik literówki czy niewiedzy.
W większości przypadków dialogi są prowadzone całkiem naturalnie i nie ma ich przesadnie dużo, a z drugiej
strony opowiadanie też nie ogranicza się do opisów. Czasem są
wciśnięte w usta bohaterów trochę na siłę, a przynajmniej tak
mi się wydawało podczas czytania (na przykład wtedy, kiedy chcesz
osiągnąć jakiś cel poprzez dialog – na przykład moment, w
którym Nat podsuwa Klaudii pomysł na prezent urodzinowy). Co
najważniejsze, dialogi nie są barierą, na której trzeba się
podczas czytania zatrzymać i powtórzyć w myślach, rozmyślając
o jej sensie. Nie przeszkadzają w czytaniu, choć nie są zbyt
błyskotliwe czy zaskakujące.
4/5 pkt
- oryginalność
Nazwałabym to
opowiadanie typowym romansem – schemat przedstawiłam już wyżej.
On i ona, na drodze do ich miłości nie tylko oni sami i ich
uprzedzenia, ale też inni ludzie i zbiegi okoliczności, różne
wydarzenia. W końcu jednak je pokonują i są ze sobą – co
konsumują w sposób szybki, zostając jeszcze na tym przyłapani
przez przyjaciółkę. Ani w kreacji postaci ani w prowadzeniu fabuły
nie znalazłam nic wybijającego się ponad przyzwoity, ale
schematyczny poziom. Nie trafiłam na żadne zaskakujące zwroty
akcji, cóż więcej tutaj dodać? Nic nowego, ale zaznaczę jeszcze
raz – przyjemnie się czyta na poprawę humoru po długim dniu.
1/5 pkt
- przyjemność czytania
Punkt, w którym nie mam
już nic nowego do napisania, bo ujęłam to wiele razy we
wcześniejszych fragmentach. Pomimo żenujących, momentami
irracjonalnych scen, wracałam zawsze do tego opowiadania bez
przymusu, nawet z radością. Chociaż później znów zdarzało się
coś, przez co plułam sobie w brodę, to nie czytałam ogólnie na
siłę. I najgorsze jest to, że nie mogę pomóc ci odkryć w czym
tkwi sekret do takiego sukcesu.
4/5 pkt
Język i poprawność
- ortografia i gramatyka
Nadużywasz
wielokropków. Czytając rozdział wiele razy przerwały mi one
płynność czytania, zupełnie niepotrzebnie w niektórych miejscach
wprowadzając w stan zamyślenia, który zwyczajnie nie był konieczny. Radzę nad tym popracować, bo to jako pierwsze rzuciło
mi się w oczy i naprawdę raziło. Drugie zaraz po wielokropkach
były przecinki. Matko, przecinki w twoim opowiadaniu żyją sobie
jak chcą, rzucone bez sensu i ładu. W większości przypadków
przez tą nieszczęsną interpunkcję gubiłam się w składni
zdania, musiałam czytać go kilka razy. Kolejny ogólny błąd to
jest zatracanie się w logice zdania. Niektóre były zupełnie
pozbawione sensu, mam nadzieję że uda mi się je wyłapać i
wypisać. Ostatnia rzecz – dopiski w nawiasach kwadratowych. Może
miały być śmieszne, ale ogólnie wyglądają bardzo źle i radzę
z nich zrezygnować – zamiast dopisywać, że to neologizm, po
prostu znajduj inne, poprawne słowo. Każde da się zastąpić,
takiego jestem zdania.
Pamiętaj o tym, że
przed dywizem w zapisie dialogów też musi być akapit. Jego brak
wprowadza chaos i chociaż ty tego nie czujesz, to wprowadza niezły
zamęt w głowie osoby czytającej i szukającej sensu w dialogach.
PROLOG
„Tak, jej wesoła
pioseneczka, miała stać się wręcz hymnem, po kilku latach
ciężkiej pracy.” - Przecinki szaleją. - „Tak, jej wesoła
pioseneczka miała stać się hymnem po kilku latach ciężkiej
pracy.”
„Wreszcie odłożyła
wystarczająco wiele oszczędności, aby móc przenieść się do
Londynu.” - „wystarczająco dużo”; móc przeprowadzić się,
nie przenieść
„Prawdą było, że
właściwie mogła się tam wybrać w każdej chwili i dołączyć do
swych koleżanek, które już mieszkały tam przez dłuższy czas,
ona jednak cierpiała na bardzo wyszukaną chorobę… Właściwie
sama siebie mianowała mianem ciężko chorej… w końcu nigdy
wcześniej u nikogo nie stwierdzono tak silnego poziomu syndromu
Hiddlestona.” - To jest przykład gubienia sensu poprzez zbyt
złożone zdania. Lepiej pociąć je na kilka części zamiast
wstawiać nieszczęsne wielokropki. Zaznaczam z góry, że taki masz
styl pisania, tak zapisane są całe rozdziały i zwyczajnie nie
jestem w stanie wklejać ich tutaj w całości i poprawiać. Dlatego
od tej pory decyduję się na wypisywanie tylko kardynalnych błędów,
nie wszystkich, bo jak do tej pory nie przebrnęłam jeszcze przez
pierwszy akapit pierwszego rozdziału.
„Tupnęła swym ciężkim
butem w jedną z szarych płytek, jakimi wyłożona była podłoga
lotniska, przy kolejce do odpraw.” -
bez przecinka
Tutaj wtrącę co
nieco – przy tak obszernym tekście nie dam rady wyłapać
wszystkich błędów, zwłaszcza że nie robiłam tego na bieżąco
podczas czytania. Najważniejsze przesłanie jest takie, żebyś
znalazła poradnik internetowy dotyczący stawiania znaków
interpunkcyjnych i przeczytała go dokładnie, najlepiej dwa razy, a później
zaczęła go stosować w praktyce. To naprawdę kula u... Kartki twojego
opowiadania.
„A przecież miała
mieć zaraz samolot.” - Niepoprawna fraza „miała mieć” - radę
czytać opowiadanie indywidualnie przed dodaniem, żeby pozbyć się
takich czeskich błędów.
„- Nie możecie się
pośpieszyć, mam za chwilę samolot-
upomniała ich zbywając ich
natrętne spojrzenia, jakże nienawidziła, kiedy ktoś traktował ją
w podobny sposób.” - brak pytajnika, powtórzenia, za długie
zdania, źle postawione przecinki. „- Nie możecie się pospieszyć?
Mam za chwilę samolot_-
upomniała ich i zbyła natrętne spojrzenia.
Nienawidziła, kiedy ktoś traktował ją w podobny sposób.”
„Obiecywała sobie, że
będzie panować nad swymi emocjami, bo (lub
tutaj od nowego zdania) w końcu chciała wyjechać do Londynu
i osiągnąć, nie byle jaki cel.” -
bez czerwonego przecinka
„Nie było to zbyt
proste, zapewne wkrótce jej dobre chęci szybko się wyczerpią i
znów zarzuci gnojem… Jednak teraz…: - Powinien pan uważać, jak
chodzi.” - zarzuci gnojem? Nie jestem pewna, czy to odpowiednia
konstrukcja do użycia w rozdziale w tym kontekście. Bez
wielokropków i bez dwukropka po wielokropku, bo to już jest combo.
„Stojąc tak przed nim
i przyglądając się jego czujnemu spojrzeniu
(bez przecinka) zauważyła, że był nie tylko wysoki, ale i
dość dobrze zbudowany.” - nie można się przyglądać
spojrzeniu, bo... Spojrzenie nie jest widoczne.
„Jego wyraziste rysy
twarzy, równo przycięty zarost i ciemne oczy (bez
przecinka) mimowolnie odciągały
jej myśli w zupełnie inną stronę.”
„Brunet (bez
przecinka) przechylił (bez przecinka)
więc wtedy głowę lekko na bok bliżej jej twarzy, jakby próbując
sprawdzić, czy rozchylone usta dziewczyny, na pewno nie chcą
wypuścić jakiejś ciętej riposty.” - Przechylił głowę na
bokczy do przodu? Nie napisałaś, że stał u jej boku, tylko
naprzeciwko więc albo przechylił w bok albo był
bliżej jej twarzy.
„Z pewnością domyślał
się, że tak właśnie będzie, toteż (razem)
uśmiechnął się zadowolony z siebie i skierował się w stronę
bramki odpraw.”
„Jeden z
wykwalifikowanych prawników, mógł potwierdzić prawdziwość pani
dokumentów…” - bez przecinka, bez wielokropka
„Nawet nie wyobraża
sobie pani, jak ważny dla mnie jest ten wyjazd…” - bez
wielokropka
„Swoimi podziękowaniami
(bez przecinka) zawstydziła kobietę,
której wcześniej (bez przecinka) niemal
nie wygłosiła epickiej wiązanki przekleństw, mającej określić
jej beznadziejność w spełnianiu swych zawodowych obowiązków.”
„W końcu czekała ją
jej upragniona podróż… Wyjazd do Londynu, a później…
Ileż ona miała planów…”
- wielokropki zupełnie zbędne.
To tylko jeden rozdział
i szczerze – mam zamiar na nim poprzestać. Myślę, że jeśli
zrozumiesz błędy wypisane tutaj, to wszystkie inne poprawisz już
sama, bo niestety, ale nie mam całego dnia na ich punktowanie. A
przez każdy rozdział przewija się mniej więcej to samo.
Najważniejsza rzecz:
nie pisz jak automat – nie przed każdym „jak, przy, więc”
stawia się przecinki, więc zwracaj uwagę na podstawowe zasady, bo
czasem mam wrażenie, że w ogóle nie myślałaś o tym podczas
pisania i rozdziały naszpikowane są przecinkami, których nie
powinno być. Rozdziały pod względem poprawności zapisane są
strasznie niechlujnie. Jakbyś w ogóle nie przeczytała tego jeszcze
raz przez dodaniem. Czasami miałam autentyczną ochotę wstawić
całe ogromne akapity, polecić Ci przeczytanie ich na głos wraz z
zapisem znaków, jakie postawiłaś i go poprawić. Na szczęście nie
było błędów ortograficznych, ale ilość innych mnie
przytłoczyła.
3/10 pkt
- styl
Momentami
był tak niezrozumiały, że musiałam czytać podwójnie albo i
potrójnie, co dodatkowo utrudniały znaki interpunkcyjne. To
doprowadzało mnie do białej gorączki i odwodziło od chęci
dalszego czytania. Gdybyś uporządkowała sobie wszystko,
przemyślała każde zdanie albo poczytała trochę na głos, z
pewnością wyeliminowałabyś połowę błędów stylistycznych i
tym samym podniosła znacznie rangę opowiadania. Teraz jednak jest
przed tobą dużo pracy, żeby doprowadzić to do ładu. Naprawdę
dużo o radzę się do tego zadania przyłożyć najbardziej.
Ogólnie
co do stylu pisania mogę powiedzieć tyle, że nie był tragiczny.
Czytałam dużo gorzej zapisane opowiadania, ale to nie zwalnia cię
z obowiązku dbania o niego. Od niepoprawnego stylu zależy całe
opowiadanie, dlatego rozważ to poważnie.
3/10
pkt
Dodatki
O
zagospodarowaniu dodatków nie mogę powiedzieć złego słowa. Spis
rozdziałów jest łatwy do znalezienia, nie ma ich za dużo ani za
mało. Wszystko jest w osobnych stronach, posegregowane schludnie.
Także tutaj nie mam już nic do dodania.
5/5
pkt
Podsumowanie
Otrzymałaś łącznie 59 punktów,
czyli kategoria – przyjemna rzecz.
Tak, gratuluję sobie odpowiedniego
nazwania kategorii, bo w dwóch słowach tak opisałabym Twojego
bloga. Brakło jednego punktu do „dobrego opowiadania”, także
liczę na to, że kiedyś zaliczy się do wyższych i wyższych
kategorii. Tymczasem jeśli będziesz pisać kolejne opowiadanie, z
pewnością będę śledzić jego losy. Powodzenia! :)